W ostatni weekend udało mi się wyrwać z domu.
Celem wyjazdu było spotkanie z Kasią autorką bloga Dom z Kamienia.
Kasię poznałam rok temu w Bolonii. Jedno spotkanie, a poznałam wspaniałą osobę!
Kto czyta Kasię, to zdążył już sobie wyobrazić jaka z niej kobieta.
Kasia mieszkała w Warszawie, ale tęskniła za czymś innym.
Dlatego zmieniła adres. Na Toskanię !
Wystarczył jeden urlop, by zachwycić się i wracać tam co roku. W końcu ta miłość do maradyjskiej ziemi zaowocowała w przeprowadzkę.
Zrobiła coś, co wielu z nas nie ma odwagi zrobić, zrealizowała swoje marzenie.
Niektórzy przyjeżdżają do Toskanii i zakochują się, chcą tam zamieszkać, marzą, ale na tym się kończy.
Tylko mała cząstka ludzi robi to co inni nie mają odwagę zrobić - realizuje własne marzenia.
Kasi nie jest łatwo, pieniądze jej z nieba nie spadają, mimo to nie poddaje się i idzie do przodu.
Jest bardzo przedsiębiorcza.
Chce tu mieszkać i mieszka. Jej pasja pomogła jej przetrwać najtrudniejsze chwile.
Dlatego zawsze będę jej pierwszą fanką i będę jej kibicować. Prawdę mówiąc tej kobiety nie można nie lubić!
Kasia mieszka w mało znanym zakątku Toskanii, w Marradi.
W ciągu 21 lat życia we Włoszech zwiedziłam juz spory kawałek Włoch, ale tam mnie jeszcze nie było.
Marradi znajduje się w prowincji Florencji.
Można nawet powiedzieć, że leży na pograniczy dwóch regionów Emilia Romania z Toskanią, bo przecież Marradi to ostatnia miejscowość w Toskanii. To przecudny teren Apeninów Tosco Romagnolo.
Najmniej znana część Toskanii znajduje się właśnie tutaj.
W zaledwie w godzinę można dojechać do Florencji czy Bolonii.
Nie znajdziesz tutaj cyprysów, Marradi otaczają góry. Uroku dodaje rzeka Lemone, która przecina miasteczko na pół.
Piękna miejscowość wkomponowana w górski krajobraz, kameralna i pełna uroku, zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Spotkanie nie mogło się nie udać.
Wszystko złożyło się tak jak powinno.
Rozpusta dla podniebienia, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gadulstwo to tylko kilka z grzechów popełnionych w czasie tego weekendu.
To wszystko sprawiło, że czuliśmy się tam naprawdę świetnie!
Weekend minął nam w pełnym spokoju i szczerej radości atmosferze. Udało nam się pośmiać, zrobić kilka wspólnych zdjęć i nacieszyć swoim towarzystwem.
Te kilkanaście godzin w Marradi to był zdecydowanie świetny, dobrze zagospodarowany czas.
Z góry założyłam, że będzie fajnie i się nie pomyliłam!
Ale … czy muszę to wszystko opisywać? A może wystarczy popatrzeć na zdjęcia?
Właściwie można się tu zabarykadować na tydzień i nigdzie się nie ruszać.
Spodobało się ? Podaj dalej!
Polecam również wpisy Kasi o spotkaniu:
Co daje blogowanie
Życie blogerskie od kuchni - jeszcze kilka weekendowych impresji
Zapraszam do dołączenia mojej grupy facebookowej - Włochy po mojemu ;-)
Zapraszam do polubienia mnie na Facebooku lub google+, dziękuję za odwiedziny :-)
4 komentarze
Musze kiedys tam pojechac! :) Buziaki
Ja już myślę,ze musze kiedyś tam zawitać. Czytam blog Kasi...jest niezwykły.
To ludzie decydują o atmosferze spotkania,pozytywne nastawienie i dobry humor są przy takich okazjach bardzo pożądane, a otoczenie, natura pięknie dopełniają spotkania, wszystko to miało miejsce na Waszym spotkaniu w Marradi- mili ludzie,cudowny zakątek i czego więcej chcieć. Gratulacje.
Świetny blog, generalnie wpis w pierwszych słowach już mnie zachęcił do odwiedzenia tego miejsca. Zawsze raczej skupiam się tylko na Południu. Ale cóż, należy to zmienić! Pozdrawiam :)
Prześlij komentarz