poniedziałek, 24 stycznia 2022

Podróżnicze podsumowanie 2021 — jaki był ten rok?

Witam Was w moich progach, w tym nowym roku 2022 i życzę Wam zdrowia i radości!
Początek roku zawsze mobilizuje mnie do podsumowań.
Co to był za rok! Będę go pamiętać jeszcze przez wiele, wiele lat, bo z jednej strony dał w kość, a potem wyrzucał mnie pod niebiosa. Nie było nic pomiędzy — albo dotkliwe upadki, albo wzloty.

Podróżnicze podsumowanie 2021 —  jaki był ten rok?
Nikt nie lubi reklamować swoich niepowodzeń, ponieważ porażkę postrzega się tylko w perspektywie porażki, a nie wyniesionej lekcji. Jesteśmy społeczeństwem pozorów i każdy pragnie, aby ludzie wiedzieli, że ich życie jest bogatsze i ciekawsze niż życie innych. Zawszę powtarzam, że życie to nie wszystko, co widzisz w mediach społecznościowych. Wszyscy lubią ulegać pokusie i wierzyć, że zdjęcia, które uwieczniają najlepsze momenty tej lub innej osoby, są wszystkim, co jest do zobaczenia.
Na moim blogu staram się zawsze pokazywać to, co najlepsze, ale moje życie składa się również z potknięć, frustracji, problemów zdrowotnych, niepowodzeń, z małych i dużych upokorzeń, błędów, głupoty, mniej lub bardziej poważnych problemów… i tego wszystkiego nie zabrakło mi również w 2021 roku. Nie mówię o tym i nie rozmawiam o tym, ponieważ przy mojej włoskiej mentalności mówienie o porażkach wydaje się tylko daremnym użalaniem się nad sobą. Ale byłoby to niesprawiedliwe, jeśli bym o tym nie wspomniała.
Rok 2021 to rollercoaster wrażeń i emocji. Dużo pozytywnych doświadczeń, jak i negatywnych. Rok pełen pracy, nowych znajomości, ale też weryfikacji starych przyjaźni Rok nowych doświadczeń i rzucanych sobie samej wyzwań. Rok pełen satysfakcji, ale też rok, w którym znów musiałam zmierzyć się z problemami. To rok problemów zdrowotnych moich i w rodzinie. To również rok, w którym dorwał mnie Covid.

Ale za to jest sporo dobrych wieści. Po pierwsze, prawdopodobnie do końca maja ukaże się moja książka. Po drugie, zaczęłam pisać już drugą. Po trzecie warsztaty kulinarne trekingowe w Toskanii podobają się bardzo. Są już nowe daty i mnóstwo chętnych!
Rok, w którym było mi dobrze, jak i źle. Z jednej strony był to piękny czas, obfitujący w nowe znajomości, górskie wyprawy i słoneczne dni. Z drugiej okres trudny...
Każdy rok jest ważny, bo w każdym dzieje się coś. Dla mnie to
był bogaty rok, bo ja się po prostu nie nudziłam.
Nigdzie w tym roku nie balowaliśmy. W Sylwestrowy wieczór byliśmy nudni do bólu — spędziliśmy go w domu. Cały dzień minął leniwie pomiędzy stołem, drzemką, kartami i dobrym kinem. Takie dni są czasem potrzebne i trzeba przyznać, że w tym świątecznym czasie takich momentów mieliśmy całkiem sporo.
Było mi ciepło, bo było dużo ciepłych rozmów przez telefon. A po takim roku, aż miło usłyszeć przez telefon: Renata ti voglio bene.
Jednak niezależnie od wszystkiego uważam, że to był dobry rok, bo wszystko jest po coś, bo w każdym dniu można znaleźć coś dobrego — wszystko zależy od nas samych. Tańczyłam w deszczu z uśmiechem na twarzy. Nie poddałam się.
Żeby podsumować taki rok jak ten, nie wystarczy jeden wpis, bo przecież o ostatnich miesiącach można pisać i pisać, ale ja się postram.
Dla mnie 2021 był potwierdzeniem tego, że moje życie jest bogate i że naprawdę je lubię, nawet z tą okropną pandemią. Że jest bogate w dobrych ludzi. Że ja nie potrafię się nudzić. Że pomimo 25 lat w związku z mężem my się nigdy nie nudzimy, nawet podczas pandemii.

W sumie to ja nie wiem co to nuda. Nie mam czasu na nudę. Mam zawsze wiele pomysłów, mam wciąż tak wiele do zrobienia, że na nudę zwyczajnie nie ma ani czasu, ani miejsca.

Dla mnie szklanka jest zawsze do połowy pełna i mimo wielu strat i wyrzeczeń w tym roku, wolę na niego patrzeć na rok szans i możliwości, mimo wszystko.
Zanim podsumuje mój rok podróżniczy, chcę WAM podziękować za zaufanie, za każdy kliknięty post, za każde przeczytane słowo, za każdą poradę, z której skorzystaliście, za każde udostępnienie, za każde polubione zdjęcie (a o to dzisiaj trudno w natłoku social mediów...). Ostatni rok, mimo zawirowań spowodowanych pandemią Covid-19, o dziwo nie należał do najgorszych, jeżeli chodzi o zainteresowanie moim kalejdoskopem. Udało mi się pobić kilka własnych rekordów i widać, że idę w dobrym kierunku.

Dziękuję.
2021 Blog w liczbach:
1.000.000 wow! Tyle razy przeczytaliście moje posty, porady, korzystaliście z mojego bloga!
200% więcej osób odwiedziło mojego bloga w stosunku do poprzedniego roku! Blog ugruntowuje się na liście blogów podróżniczych o Włoszech!
Dziś mogę przyznać, że rok, był intensywny, pełen wrażeń, emocji i nowych podróżniczych doświadczeń. W tym roku podróżowaliśmy tylko po Włoszech, odwiedzałam miejsca znane i mniej znane. Ostatnie 12 miesięcy przyniosło mi całą masę nowych doświadczeń. Po tym, jak widziałam jak niektóre linie lotnicze odwołują tak sobie loty, dałam sobie spokój z lataniem. Zwiedzaliśmy to, co mamy blisko i w zasięgu ręki. Rok 2021 był zdecydowanie rokiem odkrywania sekretów najbliższych nam okolic. Jeździłam tam, gdzie nikogo nie ma.

STYCZEŃ

Po Sylwestrze styczeń minął nam na odpoczynku — żartuje!
Już w listopadzie 2020 r. skontaktowało się ze mną wydawnictwo — dyskusja nad umową toczyła się przez kilka miesięcy. Umowę na pierwszą książkę podpisałam dopiero w marcu, ale już przed podpisaniem obawiałam się, że nie zdążę oddać materiału na czas. Żeby zdążyć, zaczęłam pracować już w styczniu. Całe szczęście, bo to, co się później wydarzyło w moim życiu, zabrało mi kilka miesięcy. Do tego o większym wojażowaniu nie było mowy, bo nowy rok zaczęliśmy w czerwonej strefie, więc o wyjechaniu poza gminę nie było mowy.
Dotleniałam się ile mogłam na szlakach moich wspaniałych wzgórz.

LUTY

Początek tego miesiąca przyniósł też pierwszą z kilkunastu moich randek z moim miastem. Do Wenecji w zeszłym roku zajrzałam chyba najwięcej.
Wenecja to zawsze dla mnie świetna opcja na jednodniowy wypad z domu. Jedynie 40 minut pociągiem i przenoszę się w magiczny krajobraz.
Podróżnicze podsumowanie 2021 —  jaki był ten rok?

MARZEC

I tu przypada marcowa pauza, która zupełnie zbiegła się z zachorowaniem na Covid. Moim, męża i teściowej. To był trudny czas. To był strach. Był momenty, że było naprawdę źle. Z moim problemami zdrowotnymi nie chciałam być kolejną ofiarą z chorobami współistniejącymi. Było pogotowie, był brak oddechu. Tylko ten, co przeszedł w miarę źle, wie co to jest za paskudna i podstępna choroba. A ze mną i z teściową obeszła się naprawdę podstępnie. Mój organizm broni się przed zarazkami w rodzinie najdłużej. I tak było tym razem. Dopiero po 9 dniu mój stan zaczął się pogarszać. Ale całe szczęście mam tu wokół siebie wspaniałych ludzi. Nie byłam sama.
Wiadomo, że jedni się sprawdzili, drudzy nie.

KWIECIEŃ

Koniec marca i kwiecień to miesiąc naszych urodzin. Każdego roku z tej okazji gdzieś wyjeżdżamy.  Ale również w tym roku urodziny świętowaliśmy w izolacji. 

Również Wielkanoc spędziliśmy w odosobnieniu. Dopiero pod koniec kwietnia można było się ruszyć z gminy. 

Po prawie dwóch miesiącach zostaliśmy wypuszczeni na wolność. Na początku nie mogliśmy jeszcze opuszczać gmin, ale wsiąść na rower i pojechać gdzieś na moment, to było coś. 

A jak tylko można było opuścić gminę, gdzie ja mogłam pojechać? Oczywiście, że do Wenecji. Czuje się tam jak w domu jak u siebie. Każdy zakątek miasta ma w sobie to coś, wyróżnia się, można znaleźć w nim coś dla siebie. Spacerując moją ulubioną trasą czuję energię uśmiechniętych ludzi, zarówno Wenecjan, jak i setek turystów z całego świata zachwyconych miastem.
Obiad nad brzegiem wody na wyspie Giudecca to już taka moja tradycja, kiedy tylko klimat pozwala na konsumpcje na dworze.

MAJ

Jedną z niewielu zalet panującej sytuacji w roku 2021 było to, że brak możliwości wyjazdów zagranicznych wymusił chęć odkrywania tego, co mamy pod nosem. To nie to, że nie można było wyjechać, ale to ja nie miałam zamiaru jechać za granice, kiedy wszystko jest tak nieustabilizowane. Siedzieć i myśleć, czy czasem nie odwołają mi lotu. W gąszczu ustawicznie zmieniających się informacji i zasad podróżowania, zupełnie świadomie zrezygnowałam z zagranicznych podróży. To nie dla mnie! Przecież mieszkam w najpiękniejszym kraju na świecie, tutaj co 15 km można znaleźć ciekawy zakątek. 

Maj i czerwiec to miesiąc pod znakiem jednodniówek w okolicy. Było intensywnie, upalnie i…tego, jak zwykle trzeba mi było! W ruch poszły więc zakurzone przewodniki i mapy, który poprowadziły nas ku okolicznym atrakcjom. Zaczęliśmy eksplorować najbliższą okolicę. Zagłębiliśmy się w nasz i pobliskie regiony. Były to w większości jednodniowe wycieczki, ale udało się odkryć kilka naprawdę ciekawych miejsc. No spójrzcie, chociaż na treking do twierdzy Anfa największej twierdzy Napoleońskiej we Włoszech.

Pojechałam również na jeden dzień do Rawenny, która zaskoczyła mnie pozytywnie. Chyba w moim życiu nigdy nie widziałam tak pięknych mozaik.

Było też kilka ciekawych szlaków, bo czasem czuje potrzebę odcięcia się od rozpędzonego świata i cywilizacji, kontaktu z piękną naturą!
Wraz z przepiękną pogodą powróciły biesiady z przyjaciółmi, z którymi z radością witaliśmy się po długiej rozłące. Znów cieszyliśmy się swobodnym byciem razem. Potrzebowałam tego bardzo, ale nie tylko ja. To były piękny spędzony czas.

CZERWIEC

W pierwszy wolny weekend pojechaliśmy na wycieczkę rowerową na Lido, bo wiadomo, że jak tylko pojawia się ciepło, to ja uciekam na moją wyspę. 

Pellestrina to moje ulubione miejsce na ziemi. Uwielbiam tutaj wracać co roku i rozkoszować się dziką naturą, soczystą zielenią, oddychać świeżym powietrzem. Zawsze zachwycam się widokami, w których się zakochałam ponad 15 lat temu. Tu mam swoje miejsce na świecie! Moje sacrum oraz przystań, w której moja dusza współgra z naturą. Im człowiek starszy, tym bardziej szuka kontaktu z naturą, a tutaj jest ona nieskazitelna!
Za każdym razem będąc na wyspie najbardziej ładuję swoje akumulatory na najbliższy rok. Aż strach pomyśleć co byłoby gdybym zamieszkała tam na co dzień? Chyba stałabym się chodzącą baterią naładowaną w 100%. Czuje się tam, jak w domu, jak u siebie. Każdy zakątek wyspy ma w sobie to coś, wyróżnia się, można znaleźć w nim coś dla siebie. 

Tutaj mam moich ulubionych rybaków.

LIPIEC

Po pracowitym roku potrzebowaliśmy chwili wytchnienia i zmiany otoczenia. Ten miesiąc wspominam wyjątkowo dobrze, ponieważ spełniłam jedno ze swoich podróżniczych marzeń. W tym wakacyjnym miesiącu wybraliśmy się zrelaksować, na jedną z włoskich wysp – Ponza. Na swój pobyt na wyspie wybrałam malowniczo położoną miejscowość Le Forna. Uważam, że jest to najpiękniejsza część wyspy, jeśli szukamy spokoju i pięknych widoków. Czy można wymarzyć sobie lepszy widok o zachodzie?

Na wyspie bawiliśmy się przednio!

Było też kilka innych ciekawych miejsc, które opisałam wam w mojej książce.

Lato rozgościło się na dobre. Wiosenne i letnie słońce sprawiło, że ogródek obrodził wyjątkowo hojnie! 

Każdą możliwą niedzielę spędzaliśmy na naszej ukochanej Pellestrinie.
Lipiec, to też nasze pierwsze warsztaty kulinarno trekingowe. Z Kasią nie tylko pracowałayśmy, ale również sobrze się bawiłyśmy.

Lipiec to również wygrana Włochów w piłce nożnej. Co to byłą za noc?!

SIERPIEŃ

Sierpień był chyba najbardziej intensywnym miesiącem mijającego roku. Termin oddania książki się zbliżał, a mi ciągle brakowało kilka rzeczy do zobaczenia. W sierpniu byłam solo w Ligurii.

Zakończenie miesiąca spędziliśmy w Polsce — piękny czas u rodziców. Pokręciliśmy się po wrocławskich okolicach. Chociaż krótki, to bardzo udany wyjazd. 

Wracając zatrzymaliśmy się nad jeziorem Como. To już nas drugi raz nad jeziorem.

Również w sierpniu spędzaliśmy nasze beztroskie niedziele na wyspie Pellestrina.

WRZESIEŃ

Czas gnał na przód. Tak jak przywitaliśmy morze, tak też nadszedł czas by je pożegnać. Była połowa września, ale lato panowało w najlepsze. We wrześniu w sumie udało nam się spędzić, aż dwie niedziele na Pellestrine. W tym miesiącu miałam również w gościnach na kolacji moich rybaków, z którymi bawiliśmy się do białego rana.

Przy stole w ogrodzie zasiadaliśmy w tym roku niezliczoną ilość razu. Nie tylko u nas.

PAŹDZIERNIK

Jesień wybiła w kalendarzu, ale aura dalej nas rozpieszczała. Październik to przepiękna jesień, którą próbowaliśmy łapać wszelkimi sposobami i wszędzie, gdzie się da. 

To również dwutygodniowe warsztaty w Marradi.

A po dwóch tygodniach pracy, na nagrodę udało nam się z Kasią wyskoczyć w damskim gronie do Marche. 

Elcito położyło mnie na łopatki.

Czasem zastanawiam się, czy aby zbyt często nie zachwycam się odwiedzanymi miejscami i nie chodzi tu tylko o te nowe miejsca, ale no co poradzę, jak świat jest taki piękny.

LISTOPAD - GRUDZIEŃ

Jesień panowała już pełną gębą, ale przyjemne ciepło nie chciało wypuścić Italii z objęć.
Łapałam, ile mogłam resztki ciepła. Kilometry wychodzone po wzgórzach i naszym regionie. 

Wędrowałam w tym roku w upale, w zimnie, nawet w deszczu, w dzień i w nocy. 

Przez cały rok wracałam do Wenecji niezliczoną ilość razy. Tak też było w listopadzie i grudniu. Tam jestem szczęśliwsza niż gdziekolwiek indziej... tak po prostu. I nic na to nie poradzę! 

Listopad to również nasze czwarte i ostanie warsztaty w Marradi.

Lubię te podsumowania, bo zbierają wszystko w całość i uświadamiają, jakie mamy szczęście i ile udaje nam się wycisnąć z tego, co daje nam los.
Czym zaskoczy nas rok 2022 tego kompletnie nie wiemy. Nie mam dużych planów na ten rok, bo wiem, że będę dużo pracować. Pogodzić wszystko nie jest łatwo. Praca, blog, dom, ogródek, warsztaty i druga książka. Jak ja to wszystko połączę, to jeszcze nie wiem. Ale na pewno nie mam zamiaru siedzieć na dupsku i się nad sobą użalać.
W główce już się narodził pomysł na wakacje. Super pomysł, ale na razie cichosza, bo ja lubię zaskakiwać.


Nowy Rok to nie tylko nowe możliwości, ale także nowe marzenia. Życzę Wam z całego serca zarówno tego pierwszego jak i drugiego. Przy okazji życzeń chciałbym również bardzo podziękować za wszystkie wiadomości, komentarze, polubienia i za ponad 100 000 wyświetleń prawie każdego miesiąca! 

 

Spodobał Ci się tekst? Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę. 
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku. Codziennie nowe zdjęcia, inspiracje, ciekawe informacje. 
  • Dołącz do mojej grupy Włochy po mojemu. 
  • Śledź mnie na Instagramie @kalejdoskoprenaty!
  • Otrzymuj ‚List z Włoch’ zapisując się na newsletter.

Pozdrawiam
Share:

Brak komentarzy

Kalejdoskop Renaty